„Bożeńku, ulecz od nerwów, stresów, złych oczu. Od choroby kręgosłupa, jelit, płuc. Weź do ust święconą wodę, ale nie przełykaj. Połkniesz, kiedy skończę modlitwę.”
Szeptuchy na Podlasiu znają wszyscy. To uzdrowicielki, zielarki i lekarki pierwszego kontaktu dla mieszkańców podlaskich wsi. Dla przyjezdnych są ostatnią instancją w sprawach beznadziejnych.
Prawie każda wieś w kwadracie między Bielskiem Podlaskim, Hajnówką, Czeremchą i Siemiatyczami ma swoją uzdrowicielkę, choć trudno oszacować dokładnie, ile ich jest. Znają zaklęcia ludowe i modlitwy prawosławne, którymi leczą ciała i dusze.
Formuły wypowiadają zazwyczaj szeptem (stąd ich nazwa), niewyraźnie, melorecytując w języku polskim i staro-cerkiewno-słowiańskim.
Podlaskie szeptuchy stanowią pewną lokalną odmianę szerszego zjawiska występującego na Białorusi, Ukrainie i Rosji. Prawosławni uzdrowiciele wywodzili się z Rusinów, później ulegli dywersyfikacji. Tutaj została ta bardziej konserwatywna część szeptuch, która praktykuje to samo, co przed wojną. Ich wiedza opiera się tylko na przekazie ustnym. Różnią się nazwą od tych ze Wschodu, na Podlasiu nazywają się szeptuchami, na Białorusi i Ukrainie – szeptunami.
Cały świat bolączek szeptuchy dzielą na pięć problemów. Pierwszy to róża, czyli najróżniejsze zmiany i choroby dermatologiczne. Drugi to wiatr, czyli przewianie powodujące bóle szyi, korzonków, przeziębienia. Są jeszcze przestrach i urok, będące przyczynami chorobowymi, a nie samą jednostką chorobową, i ostatni, najpoważniejszy, nerw-kołtun. Wierzenia ludowe mówią, że każdy człowiek ma w sobie wrażliwą istotę, która – podrażniona – zaczyna wędrować po ciele i powodować różne dolegliwości, np. guzy, paraliże, a nawet nowotwory. Ta istota jest odpowiednikiem współczesnego stresu.
Podlasie to jedyne miejsce w Polsce, gdzie można spotkać prawdziwe szeptuchy. Podobno zostało ich tu już niespełna trzydzieści, ale tylko o trzech mówi się, że są naprawdę skuteczne. Pytając o drogę do jednej z nich, na każdej podlaskiej wsi otrzymamy instrukcje i nikt nie uśmiechnie się pod nosem, ani nie powie, że to zabobon. Babcie na Podlasiu mają status dobrych ludzi, a podlasianie wierzą, że zamawianie modlitwy jeśli nie pomoże, to na pewno nie zaszkodzi.
Niestety z każdym rokiem jest ich coraz mniej. Przekazy ludowe mówią, że szeptucha musi przekazać swój dar. Jeśli tego nie zrobi, będzie miała problemy z odejściem z tego świata. Ale podlaskie wsie z roku na rok pustoszeją, więc tego daru nie ma fizycznie komu przekazać.
A jak podlaskie szeptuchy zapatrują się na tradycyjne leczenie ? Same podkreślają, że trzeba też chodzić do lekarzy. Że „babcia to jedno, a lekarz drugie i najlepiej, gdy te terapie stosuje się równolegle.”